Przyzwyczailiśmy się już do narzekania na coraz niższy poziom kształcenia zawodowego i brak zainteresowania rozwojem zawodowym uczniów zakładów cukierniczo – piekarskich. Czy jednak sami narzekający na taki stan rzeczy są całkiem bez winy?
Martyna jest uczennicą 2 klasy ZSZ. W szkole radzi sobie raczej średnio. Nie ma znaczących osiągnięć jednak bez większych problemów realizuje program nauczania. Nie wyróżnia się niczym specjalnym poza jedną fantastyczną cechą: chce zostać cukiernikiem i wierzy że osiągnie kiedyś sukces w zawodzie, który świadomie wybrała i pokochała.
Wraz z początkiem sezonu cukierniczych konkursów nadarzyła się okazja by zaistnieć na arenie międzyszkolnej. Martyna zgłosiła się do etapu szkolnego jednego z takich konkursów i bez większych trudności została zakwalifikowana do kolejnego etapu. Była z siebie bardzo dumna i z niecierpliwością czekała na termin konkursu regionalnego.
Ogromne było zdziwienie, gdy po kilku dniach, zapytana przez nauczyciela w szkole o postępy w przygotowaniach do konkursu Martyna rozpłakała się i przepraszając nauczyciela wyjawiła że musi się wycofać… Pechowo termin etapu okręgowego konkursu pokrył się z dniem, w którym uczennica miała odbywać praktykę. Zgodnie z tym co mówiła Martyna, szef nie zgadza się na to aby zamiast być w warsztacie uczestniczyła w tym czasie w konkursie. Podczas kontaktu z mistrzem szkolącym Martynę, nauczyciel usłyszał że przecież dziewczyna pochodzi z patologicznej rodziny i ma kuratora. Ponadto nie stać warsztatu na udostępnienie surowców i poświęcenie czasu koniecznego na przygotowania takiej osoby do jakiegoś głupiego konkursu… Kwestia surowców i czasu mistrza została jednak natychmiast rozwiązana – szkoła zaproponowała że w ramach zajęć pozalekcyjnych pomoże Martynie przygotować pracę konkursową. Niestety wszystkie terminy jakie zaproponowali nauczyciele nie zostały zaaprobowane przez mistrza. Dziewczyna była zrezygnowana a nauczyciele zdegustowani… Kandydatura Martyny została wycofana z konkursu.
Najgorsze jednak było dopiero przed uczennicą. Podczas kolejnych dni, na praktyce jej relacje z szefem coraz bardziej się pogarszały, Martyna coraz więcej czasu spędzała na myciu blach, coraz mniej zaś na produkcji. Dawni koledzy - współpracownicy zaczęli się z niej naśmiewać. Martyna zwróciła się o pomoc do swego wychowawcy, jednak ten, po niedawnych doświadczeniach nie zdecydował się już na kolejną interwencję…
Cała ta historia na jednak dobry finał. Ktoś – może jednak nauczyciel? – w tajemnicy skontaktował się z właścicielem jednej z wiodących w regionie firm cukierniczych, która wzięła na siebie obowiązki związane z przygotowaniem Martyny do konkursu. Obca uczennica z konkurencyjnego zakładu przez kilka dni pod czujnym okiem Mistrza, któremu nie było szkoda własnego czasu i surowca, przygotowała pracę konkursową. Uczennica poznała nowych, życzliwych i bezinteresownych ludzi i uzmysłowiła sobie że sytuacja jaka panuje na jej zakładzie to jednak nie standard.
Martyna niedawno wzięła udział w etapie okręgowym konkursu, gdzie zdobyła wyróżnienie i nagrodę, którą jest udział w specjalistycznym szkoleniu technologicznym. Jakby na ironię zaproszenie na te szkolenie wystawiono zarówno dla ucznia jak i mistrza który odpowiada za praktykę ucznia...
Opisana historia jest prawdziwa i nie jest to odosobniony przypadek. Jeżeli tekst ten czyta mistrz – niech spojrzy za siebie – czy aby na jego zakładzie nie marnuje się właśnie cukierniczy lub piekarski talent. Jeżeli natomiast artykuł ten czyta Mistrz niech wie, że jego starania nie zostaną nigdy zapomniane, a lata praktyki będą wspominane jako doświadczenie, które uformowało osobowość jego następcy - kolejnego Mistrza.
0 komentarze:
Prześlij komentarz