Toksyczna szkoła. Epizod III - Tadeusz



W pogoni za Europą przeszczepiane są na polski grunt standardy, których celem jest poprawa jakości szkolnictwa zawodowego. Działania te, choć pozornie słuszne i uzasadnione, mają jednak często zupełnie odwrotny skutek.
Tadeusz był cenionym przez uczniów i dyrekcje szkół nauczycielem tak zwanej starej daty. W młodości podobnie do swoich uczniów ukończył zawodówkę, uzyskał dyplom czeladniczy, następnie zdał egzamin mistrzowski i ukończył eksternistyczne technikum przemysłu spożywczego dla pracujących w specjalizacji produkcja piekarsko – cukiernicza. Były to lata osiemdziesiąte.


Tadeusz pracował w państwowej piekarni typu gigant i szybko awansował na jej kierownika a po godzinach prowadził zajęcia w  pobliskiej zawodówce, ucząc przedmiotów zawodowych swych „młodszych kolegów po fachu”.

Szkoła, w której podjął pracę miała charakter przyzakładowy więc Tadeusz spotykał się ze swoimi podopiecznymi zarówno podczas lekcji jak i praktycznej nauki zawodu. Był nauczycielem i majstrem wymagającym, egzekwował u swych uczniów zarówno opanowanie materiału teoretycznego jak i praktycznych umiejętności. Konsekwencja ta zaowocowała w krótkim czasie znaczącymi sukcesami pedagogicznymi. Uczniowie Tadeusza rokrocznie nagradzani byli na konkursach i turniejach szkół zawodowych. Dzięki ścisłej korelacji pomiędzy teorią i praktyką absolwenci szkoły, w której pracował Tadeusz znacznie przewyższali poziom przygotowania zawodowego swych kolegów z innych szkół i nie mieli większych problemów ze znalezieniem pracy w wyuczonym zawodzie. Tadeusz był często nagradzany za efekty edukacyjne i uzyskiwał premie w firmie zarządzającej jego piekarnią.
Dobra passa trwała przez kilkanaście lat, w takcie których Tadeusz założył rodzinę i sprawnie łączył zarządzanie piekarnią i pracę w charakterze nauczyciela.
Pierwsza oznaką zmieniających się czasów była restrukturyzacja państwowego zakładu będącego właścicielem jego piekarni. Słabnący zbyt na pieczywo najpierw spowodował wyłączenie przemysłowych pieców przelotowych, ograniczenie produkcji i redukcję etatów. Ograniczeniu uległa również liczba szkolonych uczniów co spowodowało znaczące zmniejszenie liczby oddziałów w przyzakładowej szkole i tym samym mniejszy przydział godzin dla nauczycieli tam zatrudnionych. Józef już wówczas na niepełnym etacie, teraz miał zaledwie kilka godzin tygodniowo.

Po kilku latach zdecydowano o likwidacji zakładu i zwolnieniu reszty personelu – w tym kierownika. Tadeusz, który nie był już wówczas człowiekiem młodym kilkukrotnie podejmował próby pracy w prywatnych piekarniach, jednak nigdzie niechciano zatrudnić go na stałe. Dzięki doskonałej renomie, został zatrudniony w kilku innych szkołach gdzie mógł uzupełniać etat nauczyciela. Chociaż w trudnej sytuacji finansowej Tadeusz z satysfakcją spełniał się jako nauczyciel i dorabiał do skromnej pensji biorąc dorywcze „fuchy” w okolicznych piekarniach i cukierniach.
Niestety ta sytuacja nie trwała długo... Reforma systemu edukacji wniosła ze sobą wzrost wymagań w stosunku do kwalifikacji pedagogicznych nauczycieli. Tadeusz nie spełniał tych wymogów. W młodości nie było go stać na ukończenie studiów a teraz było już na to za późno... Chociaż nikt nie kwestionował jego wiedzy i doświadczenia został zwolniony z przyczyn formalnych, zaledwie pięć lat przed przysługującą mu emeryturą.

Dziś pamiętający go dawni uczniowie, dla których był nauczycielem, majstrem i autorytetem często odwiedzają go robiąc zakupy w jednym z hipermarketów, gdzie jest pracownikiem parkingu...
Historia Tadeusza jest autentyczna i z pewnością bliska wielu nauczycielom „starej daty”... Obecna sytuacja prawna zmusiła szkoły do sukcesywnego pozbywania się nauczycieli posiadających zarówno dużą wiedzę zawodową, jak i doświadczenie, jednak nieposiadających odpowiedniego przygotowania pedagogicznego. Osoby te często uczyły w szkole i jednocześnie prowadziły własne zakłady lub czynnie uczestniczyły w produkcji. Proces ten, choć pozornie słuszny, stał się przyczyną zaistnienia sytuacji gdzie doświadczeni technolodzy zastąpieni zostali absolwentami szkół wyższych, głownie wydziałów technologii żywności rożnych specjalizacji i specjalistami z zakresu żywienia człowieka i gastronomii. Osoby te często nie miały nigdy sposobności uczestniczyć lub obserwować produkcji piekarsko-ciastkarskiej, co więcej, nigdy nie widziały nawet zakładu produkcyjnego tych branż. Należy pogratulować tym osobom samozaparcia w nauczaniu tego czego same nie wiedzą i życzyć im wyrozumiałych uczniów...

0 komentarze:

Prześlij komentarz