Widząc szansę na poprawę jakości swej pracy podjąłem starania mające na celu tworzenie zasobów edukacyjnych mogących sprostać oczekiwaniom ego pokolenia. Efektem mojej pracy i zespołów uczniowskich stał się serwis internetowy adresowany do uczniów zawodu, podręcznik i platforma zawierająca interaktywne kursy przygotowawcze do egzaminów potwierdzających kwalifikacje zawodowe.
Wraz ze wzrostem zainteresowania technikami TI w edukacji, wypłynęły na światło dzienne moje skromne poczynania i spotkały się z uznaniem środowisk edukacyjnych. Nawiązałem liczne kontakty pozwalające mieć nadzieję na rozwój idei budowania olnych zasobów edukacyjnych również w innych dziedzinach nauk poza moim spektrum zainteresowań. I tutaj zaczyna się problem...
Oficjalnie władze oświatowe nakładają wszelkich starań by rozwijać inicjatywy kształcenia na odległość, budowania zasobów e-edukacji, wdrażania technik TI, e-learnigu i innych możliwości jakie niesie ze sobą cyfryzacja systemu edukacji. Jednak w starciu ze skostniałymi realiami rewolucja ta okazuje się niestety wyłącznie kolejną grą pozorów...
Dzięki licznym publikacjom w mediach oświatowych i branżowych oraz udziałowi w różnorodnych projektach, sympozjach i konferencjach moje dokonania uległy upowszechnieniu i są obecnie wysoko oceniane przez środowiska, do których są kierowane. Znalazła się też spora grupa nauczycieli, chcących tworzyć swe zasoby korzystając moich doświadczeń. Z dużym zaangażowaniem byłbym gotów ułatwić starania moim kolegom dzieląc się swymi doświadczeniami i wypracowanymi metodami pracy lecz w tym miejscu natrafiam na mur procedur i barier codzienności nauczyciela w prowincjonalnej szkole.
Aby skorzystać z zaproszenia na spotkanie z osobami zainteresowanymi omawianym zagadnieniom jestem zmuszony do pokrycia kosztów związanych z oddelegowaniem na co po prostu mnie nie stać. Praca na stanowisku nauczyciela wymusza częściowe pokrywanie kosztów z własnych funduszy (z czym już się pogodziłem...) jednak podsumowując wydatki związane z nieodpłatnym urlopem i przejazdem – kwota strat jest zaporowa dla budżetu mojej rodziny. W podobnej sytuacji jest więcej osób, które mogły by wnieść swój wkład w szybszy rozwój naszej edukacji lub chociaż zaoszczędzić wysiłku innym nauczycielom borykającym się z odkrywaniem na nowo rzeczy już istniejących.
Czy nasz narodowy system oświaty naprawdę stać na straty jakie wywołuje bezsensowna biurokracja i zaściankowość myślenia decydentów? Jak długo jeszcze postęp uzależniony będzie od możliwości prywatnego finansowych i zaangażowania nauczycieli poza godzinami pracy? Czy pokolenie twardogłowych musi wyginąć a wraz z nim my nauczyciele pokolenia X?
Osobiście planuję odejść z zawodu nim ten czas nadejdzie. Szkoda tylko ze nie będę miał możliwości podzielenia się swym dorobkiem z kimś, komu wiedza ta może w przyszłości zaoszczędzić niepotrzebnych nakładów i ułatwić pracę z uczniem.
Najważniejsze w tym poście słowa: "gra pozorów".
OdpowiedzUsuńNiestety podzielam zdanie Szymona. Dodam od siebie: zmiany w powszechnej edukacji nie są powszechnym działaniem nauczycieli, ale pojedynczymi działaniami entuzjastów, zapaleńców, innowatorów, zmieniaczy - czy jak ich tam w końcu zwać. Nie ma żadnego pomysłu na ich upowszechnianie, nie ma środków na promocję, nie ma nawet chęci na łaskawe spojrzenie.
Wydaje mi się, że takie działania i tacy nauczyciele powinni być "zagospodarowani" natychmiast przez kuratoria i MEN, nie wspomnę już o ZNP... Innowacyjni w metodach i formach nauczyciele, których działania sprawdzają się w praktyce i przybliżają naukę uczniom umieszczając ją w ich naturalnych środowiskach i spektrach zainteresowań powinni być w zasadzie metodykami i dzielić się, dzielić się, dzielić się wiedzą o nowoczesnym nauczaniu... Na przykład na cyklicznych zajęciach w uczelniach pedagogicznych.
Pozostają jednak białymi nosorożcami, jednorożcami edukacji.
Niestety, prawdziwe to i ... bardzo smutne. Myślę jednak, że te nowe technologie, które wykorzystujesz z sukcesem do pracy z uczniami, mogą trochę pomóc w rozwiązaniu problemu - taka "praca u podstaw" na przekór biurokracji. Np. OpenMeetings - darmowe i otwarte oprogramowanie do wideokonferencji można wykorzystać do spotkań online w ramach szkolenia nauczycieli. Jasne, że nie Ty masz to technicznie przygotowywać! Wyobrażam sobie raczej grupę chętnych nauczycieli, którzy wszystko zorganizują i Ciebie zaproszą do wirtualnego udziału :D.
OdpowiedzUsuńChwytliwy tytuł artykułu zachęcił mnie do przeczytania i przemyślenia paru spraw - za co autorowi dziękuję.
OdpowiedzUsuńNie myślałem, że z "naszą edukacją" jest tak źle. Tylko czy problem tkwi w edukacji czy w narzekających nauczycielach??? Słabo się robi czytając o "... zaporowych kwotach ..." a jednocześnie słysząc jakie są pensje "nauczycieli z kilkunastoletnim stażem zawodowym". Często krocie dla wielu to grosze dla innych, ale pomijając ten fakt to czy kosztów związanych np. ze wspomnianymi spotkaniami nie mogą pokrywać instytucje zapraszające? Wniosek - jak zwykle wszystko kreci się wokół pieniędzy!
Cieszy fakt, że są nauczyciele zafascynowani nowinkami technicznymi, chcący wprowadzać nowości w progi szkół, chcący dzielić się swoim doświadczeniem - tylko nie wiem czemu, wszystko co przeczytałem dziwnie kojarzy mi się z lansowaniem osoby! "Kształcenie na odległość, zasoby e-edukacji ..." są wprowadzane wszędzie i może warto mniej o tym dyskutować, a bardziej zająć się wprowadzaniem w czyn, nie czekając na super pochwały - w końcu to wymóg XXIw.
Dla mnie najważniejsze aby dzieci były dobrze przygotowane do egzaminów, do studiów, do zawodu no i do życia. Ważne żeby nie były ciągle zwalniane z lekcji itp.
Przykry jest fakt i bardzo mnie dziwi, że Pan Szymon "oddala się od kolegów po nauczycielskim fachu...". Ciekawi mnie ich reakcja na taką deklarację.
pozdrawiam wszystkich nauczycieli