Nie daj się nabić... w technikum






Czerwiec to zwyczajowo już sezon bardzo mądrych i prestiżowych konferencji spotkań z politykami, ministrami eduspecami, superbelframi i innymi wielkogłowymi. Trwają debaty o kształcie systemu edukacji i nowym modelu szkoły... Wszyscy wokoło podniecają się cyfrową szkołą i innymi objawami TIKania w belferskich głowach. W tym natłoku dostrzegam jednak że chyba ktoś zapomniał w jakim celu i dla kogo powołano taka instytucję jak szkoła, ktoś zapomniał o uczniach... Popełniłem duży pedagogiczny nietakt (niepierwszy już raz) dopuszczając do głosu uczniów, którzy przecież jak ryby głosu nie mają, prosząc o opinię tegorocznych absolwentów.


Jako tegoroczna absolwentka technikum mogę powiedzieć że gdyby nie moja pasja do tego zawodu nigdy nie podjęła bym się jeszcze raz pójść w tym kierunku. Szkoła powinna zachęcać do nauki zawodu, co w moim wypadku było całkowitą odwrotnością, nauczyciele na lekcjach nauki zawodu mieli bardzo luźne podejście robisz to robisz nie to nie a po drugie jak byś przypadkiem chciał się wybić bo lubisz to robić i chciał byś się pokazać to nie da rady. Nauczyciele tak jakby nie zauważali że się starasz, że coś potrafisz po prostu totalna „olewka” ucznia.

Przez 3 lata jak uczęszczałam do tej szkoły były odgórnie wyznaczone osoby które stale reprezentowały szkołę, mogły brać udział w konkursach i innych prezentacjach i poza tymi osobami aż nie wyszły ze szkoły nie dało rady się nigdzie pokazać. Ponadto gdy w 4 klasie chciałam reprezentować szkołę w konkursie ogólnopolskim no to oczywiście nie dostałam zgody dyrektorki no bo klasa maturalna i na konkursy jeździć nie możecie,  i co trzeba było iść na wagary J.

Ogólnie czasy technikum jako czas w którym powinnam się nauczyć swojego zawodu uważam jako zmarnowany gdyż co mi po egzaminie praktycznym opisywanym w teorii czy te produkty, które tam opisałam jak się je robi będą smaczne? -  nie wiem ale to jest po prostu śmieszne.

Po  technikum można zdać egzaminy w teorii a na prawdziwym stanowisku pracy nie umieć nic przegotować  (byli i tacy). Dlaczego zawodówka może normalnie praktykować w zakładach produkcyjnych a my nie? To jest nie normalne, żeby zdobyty w szkole zawód był praktycznie bez żadnego przygotowania, doświadczenia co mi po teorii, która zapewne większość pamięta tylko do kartkówki a potem natychmiast zapomina! Doświadczenie zostaje na całe życie, a tego doświadczenia ze szkoły nie wynosimy.

Jak mam teraz szukać pracy skoro po 4 letniej szkole przebyłam tylko miesiąc praktyk w prawdziwym zakładzie i na prawdziwym stanowisku pracy? Pracodawcy przecież patrzą na doświadczenie i czy coś potrafisz nie na to jak napisałeś egzamin technika! Ważne czy potrafisz to praktycznie zrobić.

W mojej karierze kryzysowym momentem była klasa 2 w której miałam juz dość tych nudnych teoretycznych lekcji i tylko 3 godziny praktyki w tygodniu. Stwierdziłam wtedy że mogłam iść do zawodówki i przynajmniej może ktoś by zauważył ze mam do tego zamiłowanie a nie że jestem, jak większość moich kolegów, osobą, która przypadkowo trafiła do tej szkoły.

Szkoda ze przez te 4 lata było tak mało okazji w których ktoś z nauczycieli mógł by zobaczyć co potrafi ich uczennica. Wiadomo do każdego ucznia nauczyciele podchodzą tak samo ale jest w każdej klasie kilka takich osób co nie są  w szkole z przypadku lecz świadomie wybrali ten zawód bo jest ich pasją. No ale jak widać, większość kadry pedagogicznej woli tego nie zauważać.

Podsumowując. Gdybym jeszcze raz mogła wybrać szkolę na pewno nie było by to technikum uważam że ten model szkoły to nieporozumienie i porażka polskiej edukacji. Dlatego bardziej zalecała bym wszystkim którzy chcą się uczyć zawodu a nie wyłącznie teorii bez praktycznego pokrycia, niech wybierają zawodówki tam przynajmniej będą szczęśliwi że mają fach w ręku a nie papierek i brak doświadczenia.

Teresa

0 komentarze:

Prześlij komentarz